Strona:PL Eurypides - Medea.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
42

Ale bym córkę królewską zgładziła,
Poszlę ich bowiem z podarkami w rękach
Z peplosem cienkim z wieńcem złotolitym.
A jeśli w dary takie się odzieje
To każden zginie podle kto jej dotknie,
Takiemi jady podarki namaszczę.

Jednakże mowę moją tu przerywam,
Ach! jęczyć muszę nad tym, co mam późniéj
Wykonać. Moje własne dzieci bowiem
Zabić mam. Niktby sobie tego losu
Nie obrał. W niwecz obrócę dom cały
Jazona. Wyjdę z kraju uciekając
Przed spełnionemi przez siebie mordami
Mych własnych dzieci — a nieść będę ciężar
Najbezbożniejszy na sumieniu mojem.
Nie do zniesienia jest albowiem, drogie,
Gdy nieprzyjaciel jeszcze nas wyśmiewa.

Niech sobie będzie. Co mi przyjdzie z życia?
Nie mam ojczyzny, nie mam domu, nie mam
Sposobu jak swe nieszczęścia odwrócić.
Oh! jak zbłądziłam, kiedy opuszczałam
Ojczysty dom, kiedy mię Grek namawiał,
Grek, który srogą dziś poniesie karę.
Za moją sprawą nie ujrzy on więcéj
Swych własnych dzieci żyjącemi. Nigdy
Z téj nowozaślubionéj nimfy — nigdy
Nowych nie będzie miał dzieci. Konieczność
Bowiem mi każe zgładzić podłą podle
To jest z pomocą przyrządzonych jadów.
Niech nikt nie mówi żem ja podła, słaba,
Żem ja spokojna — ale wprost przeciwnie
Żem dla mych wrogów ciężka do zgryzienia,
A żem życzliwa jest dla swych przyjaciół.
Takich to właśnie życie najsławniejsze.

Chór.

Kiedyś mi oświadczyła swoje myśli,