Weźcie me chłopcy te weselne dary
I dajcie zaraz szczęśliwéj królewnie.
Zaprawdę, nie znajdzie ich nagannemi.
Dla czego nieszczęśliwa, dobrowolnie
Tych kosztowności swą rękę pozbawiasz?
Czy myślisz że nie ma u nas peplonów
Lub złota? Schowaj! nie ofiaruj tego.
Przeciwnie! jeśli moja nowa żona
Szacuje mię cokolwiek, to ci jeszcze,
To jeszcze ciebie pieniędzmi obdarzy.
Nie mów tak. Dary i bogów jednają.
Dla ludzi zwłaszcza złoto potężniejsze
Od całych myryjad jest przeróżnych racyj. —
Jéj nowy demon strojow dziś panuje,
Bóg zaś majątek jéj powiększy jeszcze.
Lecz dzieci moich wygnanie... mogłabym
Wymienić w duszy.... tylko nie za złoto.
Idźcie o dzieci moje w dom dostojny
Do nowéj żony ojca, pani mojéj,
Proście, błagajcie by was nie wygnano;
A darów oddać jéj nie zapomnijcie.
To najważniejsze — aby podarunki
Do własnéj ona ręki swéj przyjęła. —
Już jaknajprędzéj idźcie i wracajcie
Do matki jako dobre posły, żeście
Dobrze spełniły, co wam poleciła.
Już nie mam nadziei w tych dzieci życie, nie!
Idą na śmierć pewną, bo przyjmie ich nimfa,
Przyjmie nieszczęśliwa ze złotych ozdobień
Niezawodną śmierć dla siebie.
Na swych płowych umieści włosach mordy
Wziąwszy klejnoty ręką własną.
∗ ∗
∗ |