Strona:PL Eurypides - Medea.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.
58

Aby mu donieść o nieszczęściu żony.
Od ciągłych biegań aż dom cały dźwięczał.

Po czasie w którym szybkobiegacz mógłby
Dobiegnąć mety w prędkiéj swéj gonitwie,
Z milczącéj i mającéj oczy zamkłe
Strasznie jęknęła i wnet się zbudziła.
Przeciwko niéj bo walczył ból podwójny:
Na głowie jéj leżący złoty wieniec
Dziwny wypuszczał strumień ognia żrący
A cienkie peplon, podarunek dzieci
Straszliwie gryzło skórę nieszczęśliwéj.
Powstawszy z tronu gorejąca ogniem
Co prędzéj uciekała potrząsając
Gwałtownie głowę w tę i tamtą stronę
Bo zrucić wieniec pragnęła, lecz złoto
Nawiązki mocno się trzymało; ogień
Kiedy raz dotknął włosów, jeszcze bardziéj
Jaśniał. — Nareszcie zwyciężona padła
Tak iż wydała się być obłąkaną
Każdemu oprócz jéj własnego ojca.
Nie można było wcale dojrzéć oczu
Ani jéj dawnéj przepięknej postawy
Ale z wierzchołka jéj głowy ściekała
Krew, która z ogniem była pomięszaną;
Ciało jéj tak od kości odchodziło
Jako od drzewa, co płonie, żywica
Pod tajemniczym zębem téj trucizny.
Straszny był widok a wszyscy się bali
Dotknąć się ręką.
Nie wiedząc ojciec nieszczęśliwy, co to
Ma za znaczenie, nagle wszedł do domu,
I padł przy trupie. Zajęknął natychmiast
I ciało tuląc w żalu pocałunki
Tak wołał: „o ty nieszczęśliwa córko!
Cóż to za demon tak ciebie haniebnie
Zgubił? Kto starca nad grobem po tobie
Sierotą czyni? Niestety ah! obym