Przepada troska téj co matką
Była dawniéj tych dzieci.
Czy próżno zrodziłaś miłe ci dawniéj potomstwo,
Ty, która przeszłaś już
Mimo niegościnne tory
Wysep cieniem okrytych, nieszczęsna!
Czemu cię gniew twego ducha
Ciężki napada?
Czemu tych mordów straszliwych
Do ręki myśli tobie dążą?
Zakały mordu dzieci
Zabójców nękają potężnie.
Niestety! gdzież mi wypada uciekać
Nie wiem o bracie. Obadwa giniemy. —
Czy słyszysz krzyk dziecinny?
Niestety! nieszczęśliwa niewiasto!
............
............
Czyż nie wejść do domu?
Czyż dzieciom nie pomódz?
Na bogów zaklinamy was, pomóżcie
Jużeśmy prawie w tych więzach ugrzęzły
Które miecz srogi na nas przygotował.
O nędzna! obyś kamieniem
Obyś żelazem się stała!
O ty, która zabijasz
Kwiaty własną ręką posiane.
∗ ∗
∗ |