Przy siedmiostrunnej je lutni
Śpiewają w halach gór,
A zaś bez gęśli składa ci je w darze
Spartańskich piewców chór,
Kiedy się księżyc ma wznieść
Wczas Karnejskiego miesiąca.
By, obieg swój spełniając, w pełnym zalśnić blasku!
A i w Atenach gorąca
Żyje twa chwała w parze
Z pieśnią, zrodzoną z twej śmierci!
∗ ∗
∗ |
Gdybym ja władzę tę miał,
Zstąpiłbym w Hadu otchłanie
I, podziemnego tnąc Kocytu wał,
Przywiódłbym ciebie z powrotem
Na słońce!
Ty bowiem, w białogłów rzędzie
Jedna jedyna,
Męża swym własnym zbawiłaś żywotem
Od zguby.
O niechaj lekką ci będzie
Ta glina!
A gdyby swego zdradzając obrońcę,
Ponowne chciał zawrzeć śluby.
Wzdyć nienawistnym się stanie
Mnie i twym dzieciom...
Nie chciały zań uchodzić w dół
Te kroki tak chwiejne matki
I stary ojciec czyż chęć w sobie czuł,
Aby ocalić swą własną