Niezwykłą ci mnie pracą zawsze los obarczy,
Przetwarde i przegórne nakłada mi czyny,
Każący mi do walki Aresowe syny
Wyzywać, jako było z Lykaonem wprzódy,
A potem zaś z Kyknosem. Teraz nowe trudy
Czekają mnie z zaprzęgiem — zapasy to trzecie —
I z groźnym jego panem. Ale któż na świecie
Rzec może, iż Alkmeny syn się czegoś lęka,
Że drży na widok wroga Heraklesa ręka?
O widzę, jest i pan nasz, Admetos! Porzucił
Pałacu swego progi i ku nam się zwrócił.
Zawitaj, synu Zeusa, plemię Persejowe.
I ty, królu Tessalji! Szczęście na twą głowę!
O, chciałbym!... Wiem, że dla mnie życzliwość jest w tobie.
Dlaczego włos przystrzyżon? Przychodzisz w żałobie?
Dziś jeszcze martwy zewłok mam rzucić w mogiłę.
Niech Bóg od tego chroni twoje dziatki miłe.
Me dziatki, którem spłodził, żyją dotąd w domu.