Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/143

Ta strona została przepisana.
HERAKLES.

Więc bierz ją w swe progi domowe.
Przekonasz się, że gościem był ci syn Zeusza
Szlachetnym. Teraz spojrzyj! zali cię nie wzrusza
Z małżonką podobieństwo? Wylecz się z swej rany!

ADMETOS.

Bogowie! Cóż ja powiem? Widok niespodziany!
Naprawdę, czy ma żona jest tak przy ranie blisko,
Czy płoną radość w sercu czcze budzi zjawisko?!

HERAKLES.

Przenigdy!.. Na swą żonę patrzeć ci wypadło.

ADMETOS.

A może jest to jakieś upiorne widziadło?

HERAKLES.

Nie! gość twój chyba duchów nie sprowadza tobie!

ADMETOS.

Więc ona to naprawdę, com ją złożył w grobie?

HERAKLES.

Naprawdę!... Wątpisz w szczęście — wcale się nie dziwię.

ADMETOS.

Do żywej więc przemawiam? Mam ją tak szczęśliwie?

HERAKLES.

Przemawiaj!... Masz już wszystko, czegoś chciał.

ADMETOS.

O członki,
O kształty, o źrenice najdroższej małżonki!
Ja mam was! Wbrew nadziejom szczęście mi się iści!