Być klątwą twego domu snać mi los jest dany.
Nie będę się już spierał. Lecz jeżeli mogę
I tobie czemś usłużyć i dzieciom na drogę,
Mów! hojnie cię obdarzy ma ręka! A dalej,
Zlecenia do przyjaciół dam, by cię witali
Przyjaźnie. Gdy i tego nie zechcesz, zaiste!
Dowody bezrozumu dasz mi oczywiste!
Najlepiej gniew poskromić — większy zysk w tem będzie.
Twych druhów gościnności w żadnym nie chcę względzie!
Nic z ręki twej nie wezmę. Wiadomo dokoła,
Że łaska złych nikomu szczęścia dać nie zdoła.
A zatem wielkich bogów wzywam tu na świadki,
Że wszystko chcę uczynić dla dzieci i matki,
Lecz ty odtrącasz dobro z pychy! W tej potrzebie
Odpędzasz przyjacioły. Tem gorzej dla ciebie.
Idź, idź! Tęsknota rwie cię do wybranki świeżej...
Za długoś tu już bawił! Spieszyć się należy!
Idź, żeń się! Ale czasy z bożą przyjdą wolą,
Że mocno cię te śluby niewczesne zabolą!
Jeżeli miłość granice przekracza,
Mąż nie zdobywa ni sławy ni siły.
Nikt jednak z niebian nie jest równie miły,
Jak Kiprys, gdy trzyma się w mierze.
O królowo,