Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/218

Ta strona została przepisana.

Niech dobrze tu się miewa ta twoja Kipryda.

Znika. Scena się opróżnia. Pozostaje
STARY SŁUGA (przed ołtarzem Afrodyty).

Nie pójdę-ci ja drogą, jaką chodzą młodzi,
Co myślą tak, jak o tem mówić się nie godzi
Człekowi służebnemu, lecz do twej dostojnej
Świętości się pomodlę, Kiprydo!... Niech wojny
Nie będzie między wami! Jeżeli, jak słyszę,
Zbyteczne prawi głupstwa w swej młodzieńczej pysze,
Ty zamknij na to uszy, boć przecież bogowie
Winni mieć rozum większy, niż ma człek w swej głowie.
(Znika).

Z drugiej strony zjawia się
CHÓR KOBIET.

Okeanosa wiecznie świeży zdrój
Płynie wiadrami z opoczystych ścian,
Rzeźwością życia zalewając łan.
Tam krok wypoczął mój,
Tam też mojemu zjawiła się oku
Dawna ma druha, mocząca w potoku
Lśniste purpury, by potem,
Słonecznem oblane złotem,
Na skalnej suszyć je zboczy.
Od niej to pierwszej jam się dowiedziała,
Juk cierpi ma pani wspaniała.
Jaka to boleść ją tłoczy.

*

Nie pozwalając wychodzić za próg.
Do łoża przykuł okrutny ją los.
Przepaska jasny zaciemnia jej włos.
Strasznie zwalona z nóg,