A jakże on się zowie, ów syn Amazony?
Hippolytos?
Tyś rzekła, nie ja!
O stracony
Mój losie!... Co ty mówisz? Gubisz mnie na zawsze!
Niewiasty! Nie wytrzymam! O dni me najkrwawsze!
O życie! Gardzę życiem! Wstrętny blasku słońca!
Umieram!... Idę sobie!... Blisko jestem końca! —
Na wieki bądźcie zdrowe!... Że też tak się dzieje,
Iż człowiek najzacniejszy wybiera koleje
Występku — wbrew swej woli! Wie, że to ohyda.
A idzie!... O, nietylko bóstwem jest Kipryda —
Czemś więcej jest, niż bóstwem! Ona, co dziś niszczy
I ją i mnie i dom ten zmienia w kupę zgliszczy...
Czyście słyszały, o!
Czyście słyszały,
Kobiety,
Jakie straszliwe, niesłychane zło
Padło z warg naszej królowej?
Raczej mi zginąć, niż patrzeć na cały
Ból twój, co zmysły ci miesza! O rety!
O gorze! O biada mnie biednej!
O jakiż to los był gotowy
Takie ci sprawić męczarnie?!
Przemarnie