Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/241

Ta strona została przepisana.

Jak się skradają po świecie
Jej stopy boże!
Oto w godzinie ponurej,
Śród grzmotów i łysków w przestworze,
Na oblubieńcze posłanie upada,
Rażona pociskiem z góry.
Matka Bakchusa! Wtóry
Jest-ci to świadek nielada,
Że miłość jest słodka i groźna,
Krążąca wokół, jak pszczoła.

FEDRA (nadsłuchująca pod drzwiami).

Uciszcie się, niewiasty! Zmilknijcie! Już po mnie!

PRZODOWNICA CHÓRU.

Cóż dzieje się w tym domu, że tak drżysz ogromnie?

FEDRA.

Ha! Cicho!... Chcę posłyszeć, co mówią za drzwiami.

PRZODOWNICA CHÓRU.

Już milczę.. Coś strasznego zawisło nad nami.

FEDRA.

O biada mi! O jej!
Nieszczęsna ja niewiasta! Tyle cierpieć muszę!

PRZODOWNICA CHÓRU.

Jakiż to słyszysz głos
W tej domowinie swej?
I cóż to ci, niewiasto, tak znów szarpie duszę?
Jakiż to nowy cios?

FEDRA.

Zginęłam... Chodźcie bliżej, podejdźcie pod bramę —
Te krzyki! Te hałasy! Posłuchajcie same!