Spełnijcie moją prośbę jedyną — zawodu
Nie doznam: co tu zaszło, o tem ani słowa!
Tak chroń mnie, Artemido, córko Zeusowa,
Że nic o tem nieszczęściu nie powiem nikomu!
Dziękuję. Znam ja środek, by od mego domu
Odwrócić to nieszczęście. Tak jest! Tak się sprawię,
Że dzieci nie pogrążę w hańbiącej niesławie
I sama też dla siebie największe stąd zyski
Wyciągnę: mej ojczyzny kreteńskiej, kołyski
Rodzimej nie pokalam! Jedno życie skona,
Bym mogła być w Tezejan oczach niesplamiona.
Chcesz spełnić coś, co nigdy odwrócić się nie da?
Chcę umrzeć. W jaki sposób, to już moja bieda.
Mów mądrzej!
A ty lepszą wynaleź mi radę!
Kiprydę-ć ja weselę, jeśli życie kładę
Tej chwili — jej w ofierze! To są gorzkie sprzęty
Miłości!... Lecz mym skonem będzie strasznie wzięty
I inny ktoś, ten właśnie, co w nadmiernej dumie
Urągał moim losom! Tak, on to zrozumie,
Oduczy się przemawiać z taką pychą o mnie,
Nieszczęście mu nakaże zachować się skromnie.