O ty znękany człowiecze!
Prawda, zburzone jest domostwo twoje,
Los twój wyciska łzę, co twarz mi piecze —
Ale-ć ja jeszcze o przyszłość się boję!
Patrz! Patrz!
Ta ręka ukochana trzyma list! O Boże!
Czy może coś nowego w tem piśmie? Czy może
Zanosi jeszcze jaką prośbę na ostatek
W ożenku mego sprawie i w sprawie mych dziatek?
O niech się uspokoi twoja biedna dusza!
Nie stanie druga żona obok Tezeusza,
Nie wejdzie już w dom jego!... Jakżeż słodko nęci
Ten odcisk jej pierścienia tu na tej pieczęci!
Rozłamię ją! Otworzę tę kopertę drogą,
Zobaczę, jakie wieści być w tym liście mogą!
Ach! Ach!
Świeży znów cios
Śle na nas Bóg!
Niczem me życie! I mnie ból ten zmógł,
I ja, podzielę zły los!
Królewski bowiem zdruzgotany gmach —
Niema go, niema na świecie.
[O dolo! jeśli można, niech twa dłoń nie zgniecie
Na wieki tego domu! Słuchaj próśb mych! Wieszcze
Mam oczy: świeża klęska budzi we mnie dreszcze].
O gorze mi! gorze! Oto groza nowa!