Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/261

Ta strona została skorygowana.

Lecz w gronie mych rówieśnych nie brak mi rozumu?
Nie może być inaczej... To, co razi uszy
Rozumnych, dla motłochu pospolitej duszy
Rozbrzmiewa najcudniejszą muzyką. A przecie,
Gdy takie się nieszczęście zdarzyło na świecie,
Rozwiąże się mój język, bo musi... Rozpocznie
Od tego, czemś ty zaczął, myślący widocznie,
Że u mnie twa zasadzka nie znajdzie odprawy.
Widzisz słońce i ziemię? Nie ma tu, łaskawy
Mój ojcze, dziś człowieka, co byłby odemnie
Cnotliwszy, choć przekonać pragnę cię daremnie —:
Czcić umiem naprzód bogów, potem żyję w gronie
Przyjaciół, w których żądza występku nie płonie,
Co, sami będąc czyści nigdy chcieć nie mogą.
Ażeby ich druhowie szli nieczystą drogą,
I brudnych im też usług nie świadczą, albowiem
Cny wstyd im me pozwala. I to jeszcze powiem,
Że, żyjąc z przyjaciółmi, zdaleka czy zbliska
Jednaki jestem dla nich, nigdy pośmiewiska,
Przedmiotem ich nie czynię... Jestem i w tej mierze
Niewinny, w której, ojcze mój, chętka cię bierze
Przyłapać mnie tej chwili: dotychczas ja nie wiem,
Co miłość — jestem czysty; z miłości żarzewiem
Spotykam się li w mowie, znam-ci jej ponęty
Li z słuchu i z obrazów, choć wstręt mam w nietkniętej,
Niepokalanej duszy, bym mógł patrzeć na nie.
Nie wierzysz w to, i owszem! Wyjaw więc swe zdanie.
Dlaczego miałbym upaść? Czyż ta, na tych marach
Leżąca, przewyższała w swych niewieścich czarach
Ród wszystkich innych niewiast? Lub czy wraz z jej łożem
Mniemałem tron twój posiąść? Rzec tego nie możem,
Gdyż byłbym bez rozumu! Czyż w swej odpowiedzi