Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/298

Ta strona została przepisana.
HEKABE.

Będący w mej niewoli, cóżeś mówił wtedy?

ODYSSEUS.

Słów wiele, by z śmiertelnej wydobyć się biedy.

HEKABE.

Kazałam ci ujść z życiem z mej ojczystej ziemi.

ODYSSEUS.

Że dotąd widzę słońce źrenicami swemi.

HEKABE.

Więc czyn ten twój dzisiejszy nie oskarża ciebie?
Odemnie, jak przyznajesz, w nieszczęsnej potrzebie
Doznałeś tyle dobra, a dziś, miast nagrody.
Li złem mi się odpłacasz! O niewdzięczne płody,
Honorów szukające na wiecach! Dlaczego
Poznałam was, co tyle potraficie złego
Wyrządzać przyjaciołom, byleby poklaski
Uzyskać u motłochu. Jakąż, proszę łaski,
Mądrąstkę zmyśliliście, aby na to dziecię
Wydano wyrok śmierci? Azali też wiecie,
Co gnało was do mordu, do zabicia człeka
Przy grobie, gdzie krew bydląt najwłaściwiej ścieka?
Czy może sam Achilles, krzyw na swe morderce,
Chce, mszcząc się, aby w zamian zmarło dziś to serce?
Ma córka tu niewinna! Jeśli chce na grobie
Ofiarę mieć. Heleny niech zażąda sobie!
Wszak ona go zagnała do Troi, wszak ona
Zgubiła go! Lecz jeśli ma być poświęcona
Jakowaś znaj piękniejszych niewolnic, — prawdziwie,
Nie nas to dziś dotyczy! Między nami żywie
Latorośl Tyndarowa! Z gładkiego oblicza