Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/337

Ta strona została przepisana.

Fala płomieni,
Albo też zstąpię do cieni
Hadowej, czarnej przystani!

PRZODOWNICA CHÓRU.

Jeżeli kogoś życie ponad siły rani,
Nie dziwno, że odczuwa w sobie śmierci żądzę!..

Na scenę wchodzi
AGAMEMNON.

Przychodzę, zwabion krzykiem. Albowiem nie sądzę,
Że echo się ozwało, gór przeciche dziecię,
I wojska me przeraża! Gdyby tu zamiecie
Helleńskie nie zburzyły frygijskiego grodu,
Zaiste, do przestrachu dośćbym miał powodu.

POLYMESTOR.

O mój Agamemnonie! — po głosie cię bowiem
Poznaję —, co ja cierpię, tego nie wypowiem.

AGAMEMNON.

Polymestorze biedny! Ach! Któż cię tak sprawił?
Któż oczy ci wyłupił, tak strasznie zakrwawił?
Któż synów pomordował? Sprawca takiej zguby
Złość wielką miał do ciebie i twej dziatwy lubej.

POLYMESTOR.

Hekaby i jej kobiet, jej współbranek siła
Zgubiła mnie, o więcej, więcej, niż zgubiła!

AGAMEMNON.

Co mówisz?!.. Ty, Hekabo, skąd się tobie wzięło,
Ażeby się odważyć na tak straszne dzieło?!