Ku Troi, zła doznamy, co nas dziś tak bije...
Hekabe, usłyszawszy, że syn jej nie żyje,
Przywabi mnie ku sobie, mówiący mi zdradnie
O skarbach Priamidów i gdzie są ich składnie
A potem do namiotu wiedzie mnie ukradkiem,
Z moimi wraz synami, by nikt nie był świadkiem.
Z kolany ugiętemi przykucnę do ławy,
Po lewej zasię ręce i po ręce prawej
Obsiadły mnie Trojanki, jak druha, a potem
Zaczęły się zachwycać mego płaszcza złotem,
Przyglądać się pod słońce edońskiej tkaninie,
Podziwiać tracki oszczep. Tak w onej godzinie
Podwójny mi wydarto rynsztunek. Zaś matki
Schwyciły w swe objęcia moje biedne dziatki,
Poczęły je pieszczoty darzyć najczulszemi,
Z rąk do rąk je podawać, tak cię bawiąc niemi,
By były jak najdalej od ojca. Tej chwili
Śród zabaw tych, — czy byście temu uwierzyli? —
Wyciągną gdzieś z pod sukien pochowane miecze
I dzieci mi mordują — krew dzieci mych ciecze!
Zaś inne, moje wrogi, schwycą mnie za ręce,
Trzymają za kolana! A kiedy w tej męce
Pragnąłem pomódz dzieciom, kiedym podniósł lice,
Od razu mnie za włosy! Dźwignąłem prawicę,
Napróżno, trzeba uledz przewadze niewieściej.
A potem rzecz spełniono najpodlejszej treści,
Tak, zbrodnię nad zbrodniami! Szpony wbiły w oczy,
Że światło moich źrenic ze krwią się wytoczy.
Zrobiwszy to, uciekły. Ja za niemi pędzę,
Jak dziki zwierz je ścigam, te suki, te jędze,
Jak łowiec, węszę, słucham, nacieram, wkrąg ciosy
Wymierzam i pociski!.. Oto, jakie losy
Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/339
Ta strona została przepisana.