Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/357

Ta strona została przepisana.

Niechże się droga twa święci!
Idź! Świta!
Zorza już w blaskach spowita!
Już na niebiosa
Zajeżdża oto przed nami,
Płomienistymi ziejący ogniami,
Poczwórny zaprząg Heliosa.
Ulżyj mej doli!
Niema człowieka pod słońcem
Coby nie spotkał się z końcem
Swej szczęśliwości.
Każdego raz coś zaboli —
Ból wszędzie gości!

CHÓR niewiast z Chalcydy.

Przychodzę oto w ten czas
Na sypki Aulidy brzeg,
Przebywszy wązki pas,
Fal Eurypowych ścieg.
Rzuciłam ojczysty swój
Chalcydy nadmorski gród,
Co Arethuzy zdrój
Podsyca falą swych wód.
I oto na lądzie tym staję,
By zbrojne zobaczyć Achaje,
Skrzydlate nawy półbogów
U tych pobrzeżnych progów.
Jak opowiada
Naszych małżonków rada,
Mają te statki się nieść —
Taka powszechna jest wieść —
W całej mnogości swojej