Zanim zacznę mówić z tobą, wprzód mi, bracie, spojrzyj w oczy!
Myślisz, że ja, syn Atreja, spuszczę oczy, drżący z trwogi?
Widzisz list ten, to narzędzie podłych czynów, zbrodni twojej?
Widzę, owszem, tylko proszę, racz-że mi go oddać wprzódy!
O, nie oddam, zanim treści nie poznają greckie ludy.
Czegoś wiedzieć nie powinien, wiesz to, zdarłszy me pieczęcie?
Na złość spiski twe odkryłem, ukrywane tak zawzięcie.
Gdzież natknąłeś się na niego? O straszliwy ty bezwstydzie!
Czyhający, czy już z Argos córka twoja k’nam nie idzie.
Więc szpiegujesz mnie? O hańbo! Cóż ja na to powiem tobie?!
Niewolnikiem twym nie jestem, jak mi chce się, tak też zrobię.
Niesłychane! Co? Nie wolno być mi panem w własnym domu?
Wciąż coś knujesz, dziś i przedtem, o, nie tajne to nikomu.