Któż tam we drzwiach odchylonych? Któż przemawia tak nieśmiało?
Sługa jestem, toć się słudze zbytnio puszyć nie przystało.
Czyj? Nie mój! Z Agamemnonem wspólnej służby my me mamy.
Z rąk Tyndara tej poddany, która stoi tu u bramy.
Mów! Stoimy! Czego żądasz? Przecz wstrzymujesz przed namiotem?
A czy samiście u wrótni? Upewnijcie wprzód mnie o tem.
Sami! Gadaj! Przecz z namiotu nie wychodzisz? Zbliż się! Dalej!
Tych, co pragnę, niechże szczęście i ta baczność ma ocali!
To przyszłości się dotyczy. Jeno w słowie twojem trwoga.
Na prawicę twą! Nie zwlekaj! Mów, co mówić chcesz, przez Boga!
Wiesz, jak dobrze, tobie życzę, jak twym dzieciom ja oddany.
Wiernyś sługa mego domu! Lepszych któreż mają pany?
Wiesz, że wziął mnie Agamemnon, razem, pani, z twą wyprawą.