Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/396

Ta strona została przepisana.
ACHILLES.

Słyszę, słyszę o twej doli! Sam obrażon jestem wielce!

KLYTAIMNESTRA.

Ślabem z tobą mnie złudziwszy, biorą córkę rodzicielce.

ACHILLES.

I jam krzyw mężowi twemu, nie tak łatwo gniew poskromię!

KLYTAIMNESTRA (padając do kolan Achillesa).

O nie wstydzę się bynajmniej, że przypadam tak widomie
Do twych kolan — ja, śmiertelna, do stóp syna cnej bogini.
Czem się zresztą puszyć tutaj? I któż matkę też obwini,
Że nie widzi nic droższego nad swe dziecko? Błagam ja cię,
Synu bóstwa, zlituj-że się! Bądź miłościw mojej stracie
I tej biednej, którą zwano, acz niesłusznie, twoją żoną.
Ja przywiodłam ci ją tutaj, wieńcem ślubnym uwieńczoną,
A dziś widzę, żem przywiodła ją na śmierć! O wstyd ci będzie,
Gdy nie zechcesz jej dopomódz. Obwołano cię już wszędzie
Oblubieńcem mojej córki, choć was śluby nie spoiły.
Na prawicę, na twą brodę, na imię twej matki miłej
Błagam ciebie! Imię twoje mą dziś zgubą, niech się stanie
Mą obroną! Gdzież mój ołtarz, jeśli nie u stóp twych, panie!
Nie mam żadnych tu przyjaciół, a jest znany ci okrutny,
Czelny zamysł mego męża! Jam niewiasta w ciżbie butnej
Tych niesfornych wojsk żeglarskich, których żądza złego łechce,
A zaś dobrych tylko wówczas, jeśli im się być tak zechce!
Ocalejem, skoro tylko ręka twoja nas obroni,
Zaś zginiemy, gdy nam zbraknie zbawiającej twojej dłoni.

PRZODOWNICA CHÓRU.

O, rodzić, ból to wielki, choć urok w tem rzadki,
Dla tego to dla dzieci chętnie cierpią matki.