Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/439

Ta strona została przepisana.

Li jeden filar: włosy jasne się zwieszały —
Tak śniło mi się — z jego głowicy i głosem
Przemawiać począł ludzkim. I ja, której losem
Zabijać jest przybyszów, wodą go pokropię,
Że niby na śmierć skazan, i w łzach się zatopię.
Tłómaczę sen w ten sposób: Orest do mogiły
Snać zeszedł, bo go ręce moje poświęciły.
Synowie są-ci przecie filarami domu,
A umrzeć nieochybnie musi każdy, komu
Poświęceń swych udzielę. [Do krewnych się nie da
Stosować snu mojego, by gdy ona bieda
Gubiła mnie, to Strofios syna niedał światu.]
Daleka złożę przeto dalekiemu bratu
Ofiarę, gdyż to mogę, wraz ze służebnemi,
Któremi mnie z pomiędzy niewiast greckiej ziemi
Obdarzył książę Thaos. Lecz czemu się one
Nie jawią? Więc w te progi wejdę, poświęcone
Bogini, w ten przybytek, w którym mieszkać muszę.
Znika. Wchodzą Pylades i

ORESTES.

Bacz, zważaj, by na jaką nie natknąć się duszę.

PYLADES.

Uważam, w wsze się strony bacznie wzrok mój niesie.

ORESTES.

Czy to jest ta świątynia? Sądzisz, Pyladesie?

PYLADES.

Tak jest. I ty, Oreście, jesteś tego zdania.

ORESTES.

To ołtarz, który tyle greckiej krwi pochłania?