Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/486

Ta strona została przepisana.

Dziś słyszę, że te moje okrutne wypadki
Początek dały świętu w tym ateńskim grodzie,
Że powstał zwyczaj ludu, na moim powodzie
Oparty, by krużami czcić Palladę boską.
Na wzgórze Aresowe gdym przybył, swą troską
Przybity, kiedym w sądzie siadł na jednej ławie —
Albowiem drugą ławkę zajęła w mej sprawie
Z Erynyj najsędziwsza —, kiedym swą obronę
Wygłosił i usłyszał zbrodnie zarzucone,
Ratunkiem mi świadectwo było Fojbosowe.
Athene rozstrzygnęła, tak, głosów połowę
Swym głosem przeważywszy. Wolny więc wychodzę
Ze sądu gardłowego, aby znów być w drodze
Gdy bowiem część Erynyj, kontenta z wyroku.
Pragnęła mieć świątynię tuż u sądu boku,
To drugie zasię jędze którym ono prawo
Nie było w smak, poczęły mnie znów ścigać krwawo.
Na wszystkie pędząc strony, aż ja, przed świątynię
Fojbosa przypędziwszy, straszny ślub uczynię,
Leżący i poszczący u jej stóp że w porę,
Gdy Bóg mnie nie ocali, ja sobie odbiorę
To życie — Bóg, co tak mnie wyniszczył... I Boga
Naonczas głos ułyszę: z złotego trójnoga
Rozkazał mi się Fojbos udać do tej ziemi.
Zesłany z nieba obraz dłońmi wziąć własnemi
I zanieść w podarunku Atenom. Widząca,
Gdzie czeka mnie zbawienie, niech mnie twa gorąca
Siostrzana wesprze miłość!.. Tej-że samej chwili,
Gdy obraz w moich ręku, my się ocalili:
Szaleństwa się pozbędę i w wielowiosłowej
Zawiozę ciebie łodzi do Myken. Osnowy
Tych próśb mych słuchaj, siostro najdroższa, coprędzej