Nie skalał mnie dech śmierci, porzucam te progi
Tak miłe, boć już, widzę, Thanatos tu kroczy,
Umarłych święty patron, aby ją do mroczy
Sprowadzić Hadesowych — w porę tu się słania,
Zna dobrze ostatniego chwilę pożegnania.
Ej! ej!
Co robisz u tych bram?
Po coś w ten przybył gród?
Wydzierać śmierci plon?
Prawa rabować nam?
Nie dość, że Mojry zwiódł,
Admeta wstrzymał skon
Ten krok podstępny twój,
Ty rękę, zbrojną w łuk,
Znowu podnosisz w górę,
By nowy stoczyć bój!
Od śmierci ratujesz dróg
Niewiastę, która, męża chcąc ratować, szczera,
Sama na śmierć się wybiera —
Peliasową córę!
Nie! Słowa me i czyny, wierzaj, sprawiedliwe.
Jeżeli sprawiedliwe, poco masz cięciwę?
Zwyczajem mym jest zawsze nosić broń tę w dłoni.
Bezprawnie łuk twój dobra tego domu broni