Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/107

Ta strona została przepisana.
HERMIONE.

Odgadłeś. A i słusznie ukarze, cóż bowiem,
Gdy wróci, na to wszystko ja biedna mu powiem?
Lecz błagać będę Zeusa, tę naszą opiekę,
Ażeby mnie za siódmą gdzieś wypędził rzekę,
Lub powiódł w kraj rodzinny. Tak mi się wydaje,
Że mnie te ściany w obce wywołują kraje,
Że Ftia mnie nie cierpi. A jeśli się zdarzy,
Iż mąż mój wróci przedtem od Fojba ołtarzy,
Haniebnie muszę umrzeć lub służyć kobiecie,
Dla której byłam panią. A jeśli kto w świecie
Zapyta się, jak mogłam w ten postąpić sposób,
Odpowiem: przebywałam w gronie lichych osób,
Białogłów, z których każda na złość się wytęża
I judzi: »Co? pozwalasz, aby twego męża
Łożnicę śmiała dzielić jakaś tam plugawa
Podwika? Jakaś branka? Dla mnie taka sprawa
Znaczyłaby — na bóstwo! —, że nigdy już słońca
Nie mogłaby oglądać wspólnica!«... Bez końca
W tych biednych mając uszach te słowa syrenie,
Któremi mnie to chytre, podstępne nasienie
Białogłów wykarmiało — cóż one nie plotą! —,
Bezmierną się odrazu nadęłam głupotą.
Bo po cóż tak pilnować małżonka, jeżeli
Mam wszystko, co potrzeba? Wszak on ze mną dzieli
Bogactwa swoje wielkie, jestem panią w domu,
Potomstwo dać mu mogę, prawe, nie ze sromu
Zrodzone, jak jej płody bękarcie, półsługi
W stosunku do mych dzieci... Niech jeden i drugi
Pamięta, jak to źle jest, jeśli ktoś żonaty,
Człowiekiem będąc mądrym, pozwala w komnaty
Swej żony wchodzić innym kobietom, gdyż one,