Aby je sfora dzikich zwierząt jadła,
Zgłodniała.
Patrz! jak mnie rani
Ból, jak gorzko cieką
Łzy, wzbierające pod biedną powieką,
Jak po zradlonej mej twarzy
Świeże mi bruzdy ten wraży
Ryje paznogieć!... Mój Boże!
Anim ja synów zwłok nie przystroiła,
Ni na ojczystym wznosi się mogiła
Ugorze!
∗
∗ ∗ |
Miłosne dzieląc rozkosze,
I tyś swojemu ongi małżonkowi
Dała synaczka! Więc proszę,
Okaż współczucie mi swoje
I niech ta łaska zważy dziś te znoje,
Które ponoszę,
Rodzone straciwszy dziecię!
Niech warga twoja prośbę mą wysłowi
Wobec twojego syna, iżby przecie
W ismeńską podążył ziemię
I moje ongi tak kwitnące plemię,
Dzisiaj bez grobu, dostawił w me ręce,
Inaczej zginę w tej męce!
Do świętych ołtarzy przychodzę,
Do rozgorzałych, ofiarnych płomieni,
Nie w stroju odświętnym, lecz srodze
Mą koniecznością przygnana.
To, o co błagam, padłszy na kolana