Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Z radością trud ten znosi... Ha! Któż to tak śmiało
Przerywa mi swem przyjściem?... Snaćby mi się zdało,
Że jakiś to Kadmejczyk? Lecz może się mylę?
Heroldzie, stój! A nuż on oszczędzi ci tyle
Mozołu i mnie również wygodzi w mej sprawie?

Na scenę wchodzi

POSEŁ.

Któż tutaj samodzierżcą? Komuż chęć wyjawię
Kreonta, co w Kadmowej ziemi berło dzierzy
Od dni, gdy Eteokles powalony leży,
Pod murem siedmiobramnym padłszy z ręki brata,
Polynejkesa?

TEZEUSZ.

Słuchaj, ty człeku ze świata:
W twych pierwszych zaraz słowach jest myłka, albowiem
Chcesz szukać samodzierżcy tutaj, gdzie ci powiem,
Że niema tu podwładnych ni żadnego pana,
Lecz jedno wolne państwo. I taka jest dana
Ustawa, że tu lud się rządzi sam, doroczną
Zmieniając się koleją w godnościach. Nie spoczną
Na żadnem tu pierwszeństwie bogacze, tu biedni
Te same mają prawa.

POSEŁ.

Kraj to niepośledni,
Z którego tu przybywam, i przyznasz mi szczerze,
Iż w tem on dzisiaj górę nad twym grodem bierze,
Że jeden w nim panuje, a nie żadna tłuszcza.
I niema w nim też człeka, który tłum poduszcza
I według swego zysku do woli nim kręci
I tędy i owędy. Niejeden, co chęci
Zyskiwał sobie, świadcząc dobrodziejstwa różne,