O wy, co w grodzie Aten siedzicie od wieka!
Ratujcie nas! Zeusowi, którego opieka
Nad zborem ludu władnie, zwierzyliśmy życie!
Gwałt, gwałt nam się tu dzieje! Słyszycie! Słyszycie!
Gałązki zbeszczeszczone! Spada hańba sroga —
Srom spada na to miasto wasze i na Boga!
Jawi się z Chórem
Ha! Cóż to?! Co za krzyk się zrywa od ołtarza?
Czy może czeka na nas jaka dola wraża?
Widzicie, co za starzec wala się w tym pyle?
I Tyle mojego, tyle!
A któż cię poturbował, nieszczęsny człowiecze?
Ten oto, przyjaciele, tak mnie strasznie wlecze
Od stopni ołtarzowych, urągając Bogu.
Do ludu czterech miast
Z jakiego przybywasz rozłogu?
Gdzie kraj twój leży?
Czy od eubojskich wybrzeży
Przy plusku wiosła
Łódź cię tu niosła,
Przez morze niosła cię do nas?
Nie z wysp my, przyjaciele! We wasze pielesze
Z mykeńskiej ja krainy razem z temi spieszę.