Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Chce piąć się po drabinie ku szczytom, gdzie może
Utracić już na zawsze szczodre łaski boże.

PRZODOWNICA CHÓRU.

Tej chwili niespodzianej dożywszy, i w bóstwo
Mam wiarę i tych wszystkich moich nieszczęść mnóstwo
Wydaje mi się lżejsze: Wróg swą winę płaci!

ADRASTOS.

Przecz, Zeusie, mówią ludzie, że są tak bogaci
W rozumy? Wszak od ciebie wszyscyśmy zawiśli,
Musimy zawsze chodzić li po twojej myśli.
I mnie się wydawało, że nic nie zaszkodzi
Mojemu miastu Argos i na licznej młodzi
Ramionach się oparłszy, odrzuciłem dumnie
Układy z Eteoklem, co się zbliżył ku mnie
Z umiarem słusznych żądań, i oto upadłem.
A teraz on, w swem szczęściu aż nazbyt rozsiadłem,
Wzrósł w pychę, jak ów biedak, co doszedł do spadku
W niespodziewany sposób. Pycha naostatku
Zgubiła i Kadmosa plemię pożądliwe.
O ludzie! Próżni ludzie! Wy, którzy cięciwę
Ponadmiar naciągacie i w niewczesną porę!
Cierpicie nieraz słusznie, bo serce nie skore
Przyjaciół słuchać rady, a tylko się miota
Na oślep! I wy, państwa! Siłą słów zwycięską
Uchronić byście mogły przed niejedną klęską
Swój byt, lecz wy wolicie spór załatwiać mieczem,
Niż słowem. Lecz dość tego. Teraz cóż ci rzeczem?
Opowiedz, jak uszedłeś? Później inne sprawy.

GONIEC.

Gdy pod murami miasta szalał bój ten krwawy,
Wymknąłem się tą bramą, którą weszli woje.