Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/212

Ta strona została przepisana.


Wchodzi

KSUTOS.

Wprzód pierwsze moje słowo niech przyjmą niebiosy —
Hołd składam tobie, Boże!... Witam cię, ma żono!
A moje to spóźnienie strwożyło cię ono?

KREUZA.

Bynajmniej! Jenoś przyszedł w chwilę mojej troski.
A jaki od Trofonia wyrok niesiesz boski?
Czy dzieci nam wyrosną z naszego nasienia?

KSUTOS.

Uprzedzać nie chcąc wieszczby Fojbosa, nadmienia,
Że z tej tutaj wyroczni nie wrócisz w swe progi
Bezdzietna — ni ty, żono, ani ja.

KREUZA.

Do błogiej
Macierzy Fojbosowej zwracam się: Królowo.
O niechże się za nami przyczyni twe słowo,
Abyśmy tu nie przyszli daremnie, by stara,
Synowi twemu ongi złożona ofiara
Zechciała się obrócić na lepsze!

KSUTOS.

Niech będzie!
Lecz któż tutaj tłumaczy Fojbosa orędzie?

ION.

Ja służbę spełniam zewnątrz, zaś w wnętrza świątyni
Przez tych, co przy trójnogu są, służba się czyni —
Przez pierwszych z Delfijczyków, których los naznaczy.

KSUTOS.

I owszem. Wiem już wszystko, o bożych tłómaczy
Gdy idzie. Wnijdę zatem do wnętrza. Tej chwili,