To witam, to znów żegnam pielgrzymów i względów
Doznaję zawsze nowych, dla każdego nowy.
A to, co wielbią ludzie, jakkolwiek do głowy
Nie bardzo im to idzie, nawyk i przyroda
Sprawiły, że się trzymam praw bożych... Więc szkoda,
Zważywszy wszystko razem, poświęcać tej doli
Dla tamtej. Przeto proszę, niechże mi pozwoli
Mój rodzic zostać tutaj. Zawsze wyznawałem
Zasadę: ciesz się dużem, poprzestań na małem.
Szlachetnieś to powiedział, bowiem nie ku zgubie
Są twoje słowa dla tych, których wielce lubię.
Zaprzestań mów podobnych i ucz się na świecie
Korzystać z swego szczęścia. A teraz, me dziecię,
Siądziemy razem z sobą do wspólnej biesiady.
Ofiarę dzisiaj złożę, gdyż nie było rady
Po twoich narodzinach ją złożyć. Do stołu
Li jako gość domowy usiądziesz pospołu
I tylko jako gościa w dom cię mój zawiodę,
Bo nie chcę, by ma żona jakąkolwiek szkodę
Poniosła w swojej duszy, widząc, żem szczęśliwy,
A ona jest bezdzietna. Nie będą też dziwy,
Że w chwili ja sposobnej małżonkę nakłonię,
Aby ci pozwoliła zasiąść na mym tronie.
Nazwisko dam ci »Ion«, bo tak mi się zdarza,
Iż, kiedy od bożego odszedłem ołtarza,
Tyś pierwszy zszedł się zemną. Niechże więc tą porą
Do wspólnej się biesiady twoje druhy zbiorą,
Ażebyś mógł się z nimi pożegnać, gdyż razem
Rzucamy gród delficki... Wy za mym rozkazem