Śród gwiazd wieczora,
Taka ma dusza jest chora,
Taki mnie szarpie ból!
A wiesz-li, jakiem ojciec nazwał go imieniem?
Czy nic nie postanowił? Pokrył to milczeniem?
»Ionem«, że on pierwszy zaszedł ojcu drogę.
Kto zasię jego matką, powiedzieć nie mogę.
A potem, iżbyś wszystko usłyszał odemnie,
Staruchu, do namiotów świętych potajemnie
Zawrócił mąż tej oto, by wraz z nowym synem
Biesiadą się uraczyć w tem szczęściu jedynem.
Zdradzeni my, królowo, bo i mnie też społem
Dotyka twa niedola! Ach! jakiem on czołem,
Jak chytrze plan obmyślił ten twój niegodziwy
Małżonek, by wyrzucić z Erechteja niwy
I mnie i ciebie, pani!... O, nie z nienawiści
Do męża ja tak mówią o tem, co się iści,
A jeno, że cię bardziej czczę, niż tego człeka,
Co wziął ciebie za żonę, przybywszy z daleka,
Co cały twój zagarnął dobytek w twem mieście,
A potem gdzieś się skrycie jakowejś niewieście
Zalecał, by mieć dzieci z nią — powiadam, skrycie,
Bo, widząc cię skazaną na bezpłodne życie,
Nie myślał dzielić z tobą jednakowej doli,
Lecz z jakąś się kobietą, zrodzoną w niewoli,
Połączył, żył z nią tajnie i miał tego chłopca,
Którego potem wzięła odeń ręka obca,
Delfijska, aby mu go wychować... I dziecię