Na biednej spełniłeś zbrodnię!
Ojej mi! O rety! O biada!
Dzikiego ptactwa biesiada,
Poszło już nasze to dziecię,
Już go dziś niema na świecie,
A ty peany
Do taktu swej lutni rozgranej
Wciąż wyśpiewujesz bez troski.
∗
∗ ∗ |
Do ciebie, synu Latony,
Zwracam ten krzyk zrozpaczony!
Do ciebie, co zawsze i ninie
W ziemi średzinie
Na złotym siedzący tronie,
Boże wygłaszasz wyrocznie,
Wołać nie spocznie
Mój głos:
Jaki gotujesz mi los,
Ty mój kochanku zdradliwy?!
Jakimiż to ciebie dziwy
Ten mąż, niewierny żonie,
Zniewala,
Że w dom mu wprowadzasz synala.
A dziecko moje i twoje,
Rzucone gdzieś na znoje,
Wydarte z mych powijaków,
Poszło na żer dzikich ptaków,
Zginęło, przepadło bez wieści!...
Przyczyno mojej boleści,
Znienawidzony-ś w Delosie,
Gaj tobą gardzi laurowy