Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/261

Ta strona została przepisana.
ION.

Udziału w ojcowiźnie nikt mi więc nie przyzna?

KREUZA.

To jedno, tarcz i dzida, to twa ojcowizna.

ION.

Rzuć ołtarz ten, rzuć bóstwu zbudowane stopnie.

KREUZA.

Twa noga niech tak matkę, gdy ją ujrzysz, kopnie.

ION.

Ty, morderczyni moja, chcesz się wymknąć karze?

KREUZA.

Nie tu, gdzie myślisz krwią mą pokalać ołtarze.

ION.

Na wieńcach bożych umrzeć chciałabyś tej chwili?

KREUZA.

Skrzywdziłabym jednego z tych, co mnie skrzywdzili.

ION.

O źle, że śmiertelnikom nadali bogowie
Ustawy, w niezbyt mądrej przemyślane głowie,
Bo jakżeż to się dzieje, że dusza bezbożna
Ucieka do ołtarzy, od których nie można
Odpędzić już występnych? Nikt się z tem nie liczy,
Że bóstwa nie powinien tknąć się człek zbrodniczy,
Jeżeli ktoś cnotliwy, pokrzywdzony krwawo,
Zasiadać w świętem miejscu ma niezbite prawo.
Nie godzi się, by jednej i tej samej pieczy
Doznawał człowiek zacny i zły potwór człeczy.