Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/264

Ta strona została przepisana.
PYTYA.

Loksyasz mi nakazał, abym cię, jedyny —

ION.

O dokończ, co zaczęłaś, za słowo cię biorę! —

PYTYA.

— Znalazłszy, na dzisiejszą zachowała porę.

ION.

Na jaką, powiedz, korzyść, czy na jaką szkodę?

PYTYA.

W pieluszkach tych znalazłam twoje ciałko młode.

ION.

Bym matkę swą odszukał, podajesz sposoby?

PYTYA.

Chce bóg, czego nie gragnął snać aż do tej doby.

ION.

Szczęśliwy dzień to dla mnie, dzień objawień rzadki.

PYTYA.

Więc zabierz to i szukaj teraz śladów matki!

ION.

Przebiegnę całą Azyę i krańce Europy.

PYTYA.

Idź, sam tego dociekaj, wpadłszy już na tropy.
Zaiste, z woli bożej wychowałam ciebie,
A teraz ci oddaję to, co snać w potrzebie
Jakowejś bóg polecił znaleźć i do chwili
Ukrywać. Lecz dlaczego, to się darmo sili
Odgadnąć dziś mój rozum. Z śmiertelnych na ziemi