To wieniec, com go splotła z zielonej gałązki
Oliwki, którą pierwsza Atena sadziła
Na skale. Pozostała mu świeżości siła.
Jeżeli jest w koszyku, nie zwiądł do tej pory.
O matko ma najdroższa! Jakże jestem skory
Powitać cię, do lic się twych tulić bez końca!
O dziecię, ty dla matki droższe, niż blask słońca,
Światłości ma jedyna — niech mi bóg wybaczy! —
W objęciach mam cię moich po długiej rozpaczy!
Myślałam, że już dawno jesteś pogrzebiony,
Że dawno gościsz w mrocznych izbach Persefony!
Rodzico ty ma droga! W głowie mi się roi,
Żem skonał i zmartwychwstał przy tej ręce twojej!
O hej! O hej!
Wy jasne powietrzne okręgi!
Jakiejże dobędę potęgi
Z radosnej piersi mej,
Aby rozgłośnie
O błogiej zanucić wiośnie,
Która wróciła dziś do mnie!
Skąd mnie spotkały
Te tak ogromnie
Niespodziewane szały?
Skąd taka rozkosz po nędzy?!