Uciechy niech ma Ksutos, niechaj żyje w złudzie.
A ty ażebyś mogła po okrutnym trudzie
Szczęśliwie wrócić do dom. Wielkie was rozkosze
Czekają po mozołach. To wam dzisiaj głoszę.
Wszechmocnego córko Zeusa, o Pallado! Słowa twoje
Przyjmujemy z pełną wiarą. Już ja tego się nie boję
Iżbym nie był Apollona i jej synem. Przedtem jeszcze
Wiarygodne mi się zdały te wyroczne prawdy wieszcze.
I mnie słuchaj: Fojbosowi ja wyrzutów już nie robię,
Choć czyniłam je poprzednio! Dziś synaczka mam przy sobie
Dzięki niemu, a myślałam, że już o nim całkowicie
Był zapomniał. Wrota święte, jak pięknemi się widzicie
W moich oczach! Fojbosowe ty siedlisko jakżeś lube,
Choć poprzednio, tak się zdało, gotowałoś dla mnie zgubę!
Na pierścieńcu bożych wrótni chętnie teraz rękę kładę —
Serce moje was pozdrawia, tak szczęśliwe, ach! tak rade!
Nawróciłaś się, to dobrze! Zacnie, że już chwalisz Boga!
Zwolna kroczy wam z pomocą, ale pewna jego droga!
Powracajmy synu miły!
Ja za ścieżki też waszemi!
Przezaszczytna towarzyszko!
Opiekunko naszej ziemi!