Młoda-ci jestem, młoda,
Lat moich szkoda,
A jakież czekają mnie trudy
Między obcymi ludy!
Na cudzą dostanę się grzędę,
Greczyn do swego mnie łoża
Zawlecze —
O straszne losy człowiecze,
O straszna ty nocy nieboża!
Lub też w godzinę wrażą
Czerpać mi wodę każą
Ze świętych źródlisk Pejreny,
Jak dziewce, na którą już ceny
Niema za niskiej! Ach!
O, dostaćbyśmy się chciały
Do ziemi, pełnej chwały,
Do szczęsnej ziemi Tezeja!
A tylko niech nas zawieja
Na przekór naszej ochocie
Nie zechce nieść ku Eurocie!
Nie pragnę służyć w domu
Heleny, pełnej sromu!
Nie pragnę, Menelaju,
Ty sprawco zła mego kraju.
Pod twój się schronić dach!
I łany też Penejowe,
Skąd Olimp podnosi głowę
W błękity —
Ten kraj, w świętości spowity,
Jak mnie dochodzą wieści.
Wielkie bogactwa mieści