O mężu, z Agenora dziećmi spokrewniony,
Co mymi są władcami, a co mnie w te strony
Wysłali! Do twych kolan przypadam, zwyczaju
Strzegąca, jaki żywię w mym ojczystym kraju.
Nareszcie-ś w dziedzinie swej!
O hej! O hej!
Usłysz me słowo,
Czcigodna usłysz królowo,
Wyjdź z domu! Otwórz podwoje!
Próżne-ż wezwanie moje?
Hej-że, ty matko rodzona!
Z twojego on wyszedł łona!
Przecz zwlekasz?... O z poddasza
Wyjdź-że, wyjdź, pani ty nasza,
Dziecko swe zamknij w ramiona!
Z pałacu wychodzi
Ten krzyk fenicki wasz,
Krzyk nieustanny,
Gdym usłyszała, me panny,
Kroki trzęsących się nóg
Co tchu zwróciłam za próg!
Twarz w twarz
Chcą go zobaczyć nareście
Moje źrenice niewieście.
Dni przeminęły tysiące
I dzisiaj me serce pragnące
Ma już ach! ma swego syna!
O ma pociecho jedyna,
Niechże cię ręka matczyna