Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/388

Ta strona została przepisana.

Śle i bada, bada, strzeże,
Tu swe mając ongi leże.
Po święconą idąc wodę.
Kadmos tę potworę-szkodę
Zabił tutaj, strasznym głazem
Uderzywszy w skroń, zarazem
Wysłuchawszy świętej rady
Z ust dziewiczej, cnej Pallady,
W przeoraną posiał ziemię
Zęby smoka.
I powstało cudo-plemię,
Naodziane w zbroi brzemię
Wraz wyrosło nad powierzchnię —
Obraz rzadki! —,
Wystrzeliło z roli-matki!
Lecz wnet zmierzchnie:
Krew, posoka,
Toń głęboka,
Ze wzajemnych spłynie ran:
Mord ją wylał, krwawy tan
I ta ziemia, co w jasności
Złote włości,
Na świetliste słońca błonie,
Ich wysłała, znowu chłonie
W ciemnem łonie
Ten wydany świeżo płód.


∗                    ∗

I ciebie też, synu Iony,
Epafie, Zeusowi zrodzony,
W te obce przyzywam strony —
W tej cudzoziemskiej przyzywam cię mowie,