Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/423

Ta strona została przepisana.


Wchodzi

KREON.

Co czynić? Zali ciebie opłakiwać wprzódy,
Czy miasto, które w takie popadło dziś trudy,
W tak strasznym pogrążyło się dzisiaj pomroku,
Jak gdyby pochłonęły je Piekła. Przy boku
Synaczka juści miałem, dziś on za ojczyznę
Dał życie, sobie sławę zgotował, lecz bliznę
Żałości mnie zostawił. Ze smoczej go jamy
Przyniosłem na tych rękach i dziś domu bramy
Rozsadza jęk okrutny. Przychodzę ja, stary,
Do starej siostry mojej, Iokasty: Na mary,
Obmywszy ciało syna, niech ten zewłok złoży,
Bo wszak-ci to dla żywych obowiązek boży,
Ażeby tę przysługę dla umarłych osób
Wyświadczyć: boga śmierci czcimy w taki sposób...

PRZODOWNICA CHÓRU.

Kreonie, niema siostry, poszła [a z nią w stronę
Tę samą poszła także córka Antigone.]

KREON.

A cóż się znowu dzieje? Niechże mi kto powie!

PRZODOWNICA CHÓRU.

Słyszała, że do walki stanęli synowie
Pojedynkowej — idzie im o tron ojcowski.

KREON.

Co mówisz?! Tak o syna zajęły mnie troski,
Że przyjść tutaj nie mogłem, dowiedzieć się o tem.

PRZODOWNICA CHÓRU.

Twa siostra poszła dawno. Winna być z powrotem.
Bo chyba się rozegrał już ten bój na życie
I śmierć między synami Ojdipa...