Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/435

Ta strona została przepisana.

Tę mątwę
Przez twoją klątwę
Wszczęli! Ta rzeź, ta pożoga
Przez cię dziś na nas spada!
Biada, mój ojcze, biada!

OJDIPUS.

Ajaj!

ANTIGONE.

Czemu jęczysz?!
O jakiż ból to bez końca
Szarpałby tobą,
Jakążby ciebie okrył dziś żałobą,
Gdyby, widzący na oczy,
Jak się promienny ten czwórzaprząg słońca
Po niebie toczy,
Mógł też zobaczyć tej matki
I braci mych ciała!

OJDIPUS.

Rozumiem, zginęli synowie!
Lecz jak się to w głowie
Pomieści!
Ta biedna ma żona,
Jakiemż zrządzeniem zginęła i ona?
Powiedz mi, córko ty!

ANTIGONE.

Przed całym światem gorzkie lejąc łzy,
Z łonem, boleści mocą przepełnionem.
Z wezbranem próbami łonem
Pobiegnie prosić swe syny,
Swój skarb jedyny,
I u Elektry wrót,