Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/69

Ta strona została przepisana.

Mieć zawsze na swych ostach boleści brzemiona.
Nie jedno mi, lecz wiele opłakiwać pora —
Ojczyste moje miasto, śmierć mego Hektora
I własny los, co oto tak niezasłażenie
Na barki moje zwalił niewoli cierpienie.
Nie trzeba nigdy mówić o szczęściu człowieka,
Dopóki nie dożyje dnia, który go czeka,
A w którym on, skończywszy, skieruje swe kroki
Ostatnie między zmarłych, w Hadu mrok głęboki.
Nie żonę w twe progi
Wwiódł Parys, lecz mnogi,
O grodzie ty Troi!,
Grom ściągnął, gdy w swojej
Łożnicy Helenę
Umieścił! Za cenę
Tej dziewki, Ilionie!,
W krwi, w ognia utonie
Twe miasto! Z Hellady,
Na czele gromady
Okrętów, gniewliwy
Bóg wtargnie i niwy
Twe depce, zwycięża,
Zabiera mi męża,
By syn go Tetydy —
Dniu klęski, ohydy! —
Na hańby powrozie
Przy swoim wlókł wozie
Wokoło stolicy!
I mnie też ci dzicy
Zawlekli mężowie
Nad morze i głowie
Pod jarzmo niewoli,