Twa ręka się służebna codziennie zanurzy
I rosą achelojską będzie skrapiać ziemię.
Przekonasz się, gdzie jesteś, nieszczęsna niewiasto! —
Nie Hektor tu, nie Pryam z swym skarbem, lecz miasto
Helleńskie! Na szaleństwa takie się wytęża
Twa dusza, że śmiesz z synem ojca, co ci męża
Twojego zamordował, wspólne dzielić stadło,
Obdarzać go potomstwem, choć z rąk jego padło
Wszak tylu z twych najbliższych! Lecz takim to światem
Wy naród barbarzyński! U was siostra z bratem,
Syn z matką, ojciec z córką! Mordują się wzajem
Najbliżsi i praw niema, coby z tym zwyczajem
Raz zerwać rozkazały! Nie waż się tej modły
I u nas zaprowadzać, bo zwyczaj to podły,
Jeżeli mąż dwie żony za wędzidło trzyma!
Wystarczy miłosnemi spoglądać oczyma
Na jednę, skoro pragnie posiąść szczęście w domu.
O, mściwy jest ród niewiast i złości nikomu
Zjadliwszej nie pokaże, jak właśnie kobiecie,
Co śmie współzawodniczyć w kochaniu...
Na świecie
Źle ludzi sprawia młodość, zwłaszcza, jeśli człowiek
Ku cnocie nie chce zwracać swoich młodych powiek.
Lecz ja się tego lękam, czy też mi zaporą
Nie będzie w moich słowach niewola, choć skorą
Byłabym tu przytoczyć niejedno, czy, wreście,
Chociażbym zwyciężyła, mnie, biednej niewieście,
I szkoda nie wyniknie. Butni pyszałkowie
Nie lubią, gdy im prawdę człowiek słabszy powie.