Wraz z twą macierzą,
Z którą dziś los cię tak skuł,
Że schodzisz w mogiłę świeżą,
W jej dół!
Was pytam się i tego, co mordować gotów:
Co znaczy to i po co? Od jakich to grotów
Ten dom nasz porażony? Bywało-ż w zwyczaju
Tak szastać się bez sądu? Czekaj, Menelaju!
I nie kwap się wbrew prawu! Dosyć mi tej biedy!
Ty — prędzej! Nie czas zwlekać. I jeżeli kiedy,
To dzisiaj, tak się widzi, chciałbym, by me ciało
W swe żyły jaknajprędzej młodej krwi dostało!
Tak, chciałbym przedewszystkiem — gdyż pora już nagli —
Być dla niej jako wiater przyjazny dla żagli.
Odpowiedz mi, dlaczego związali ci ręce
I wiodą cię, a z tobą to dziecię jagnięce?
Masz zginąć, jak maciorka, bom ja nieobecny
I pan twój jest daleko...
Oto w jaki niecny
Prowadzą mnie, patrz! sposób, mnie i mego syna —
Na śmierć!.. Cóż ja ci powiem, o starcze? Jedyna
Odpowiedź: Nie raz jeden prośby ja naglące
Syłałam ku twym progom! Nie, posłów tysiące
Szły k’tobie. Wiesz o sporze, który wszczęła ze mną
O, córka tego człeka, by mi dolę ciemną