Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/92

Ta strona została przepisana.
PELEUS.

Na dobro, na zło nigdy! Nie, aby mordować!

MENELAOS.

Nie wyrwiesz jej z mej ręki, jak chcesz, rzecz swą prowadź!

PELEUS.

Od berła mego krew ci pocieknie z tej głowy!

MENELAOS.

Pomacaj! Chodź-no bliżej! Nie ujdziesz mi zdrowy!

PELEUS.

Mężczyzną może jesteś, tchórzu z tchórzów rodu?!
Mam gadać, jak z mężczyzną? Z jakiego powodu?
Czyś nie dał Frygijczykom ukraść sobie żony?
Komory-ś nie zostawiał otwartej? Strzeżonej —
Przez kogo? Tak jak gdyby mieszkała w twym domu
Kobieta najcnotliwsza, a większego sromu
Wszak żadna nie przyniosła mężowi! Otwarcie
Powiadam: gdyby nawet chciały w waszej Sparcie
Kobiety żyć przystojnie, to przecież nie mogą.
Nie lubią siedzieć w domu, lecz z młodzieżą mnogą
W przejrzystych chodzą sukniach i z nagiemi biodry
Na tory, na palestry i w zabawie szczodrej,
Lecz dla mnie nader wstrętnej, spędzają swe życie.
Dziwota-ż, że u siebie nigdy nie widzicie
Białogłów cnych i skromnych? Tak się należało
Zapytać twej Helenie, która, ceniąc mało
Twą miłość, z młodym gaszkiem w cudze zbiegła kraje.
Dla takiej to kobiety wojnę się wydaje?
Zebrałeś tłumy Greków, by ruszyć pod mury
Trojańskie. A wszak dla niej oszczepu do góry
Nie warto było podnieść — przeciwnie! Jeżeli