Nauczy was rozdzierać to nikczemne łono,
I twe i twojej córki, wyć wam tutaj każe,
Bękartem choćby było trzy kroć! Na obszarze
Mniej żyznym nieraz lepsze udają się ziarna,
Niżeli dać je może gleba tłusta, czarna.
I dzieci też nieprawe, tak to nieraz bywa,
Są lepsze od najprawszych. Prawda to jest żywa,
Więc precz z tą twoją córką! Zacniej jest krewniaki
Mieć z biednych, lecz uczciwych, niż teście czy swaki
Z bogatych, ale podłych. Ja ciebie mam za nic!
Z małego nieraz język rodzi spór bez granic,
Rozumni przeto ludzie, pamiętni tej szkoły,
Nie lubią się zadzierać z swymi przyjacioły.
Jak można mieć za mądrych — niechże mi kto powie —
Staruszków, — których ongi przecież Hellenowie
Za mądrych uważali? Z jakiego powodu? —,
Gdy ty, Pelejem zwany, syn wielkiego rodu
I ze mną spokrewniony, masz odwagi tyle
Ażeby, na swą hańbę i naszą, w tym pyle
I nas i siebie nurzać dla jakiejś kobiety
Z plemienia barbarzyńców? Trza było — o rety! —
Za Nil ją gdzieś przepędzić, za fazyjskie wody
I mnie przywołać k’temu. Wiesz, jakie nam szkody
Wyrządził ląd[1], skąd ona pochodzi: Hellady
Synowie tam polegli, są na niej i ślady
Krwi dziecka twego! [Parys, co ci zabił syna
To przecież brat jej męża, Hektora.] Przyczyna
- ↑ Azya.