Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/115

Ta strona została przepisana.

Przetrwawszy czas, o ile było mi go trzeba,
Powracam znów, skąd przyszłam, w powietrzną głąb nieba.
Nieszczęsna Tyndarosa córka zniosła siła
Niesławy, choć w tem wszystkiem nic nie zawiniła.

(Spostrzegłszy Helenę).

O, witaj, córko Ledy! Więc tu widzę ciebie.
A właśniem przyszedł wieścić, że śród gwiazd na niebie
Przebywasz — nie wiedziałem, że masz skrzydła ptasie!
Już nas ty nie omamisz, tak, jak w onym czasie,
Mówiąca, że przez ciebie pod murami Troi
Twój mąż i jego wojsko daremnie się znoi.

MENELAOS.

Więc tak się mają sprawy. Ze słowami posła
Wyznanie jej się godzi. O chwilo podniosła,
Że mogę cię znów zamknąć w stęsknione ramiona.

HELENA.

Najdroższy mój małżonku! Boleść zwyciężona!
Teraz li sama radość
Czyni mej chęci zadość!
Z rozkoszy, drużki, moje serce kona,
Że po tak długich dniach zguby
Staje przedemną mój luby,
Że mam go znowu u łona!...

MENELAOS.

I ja, żeś w mych uściskach... Tak bujny jest wątek
Wydarzeń, że już nie wiem, co rzec na początek,

HELENA.

Włosy się moje podnoszą
Na głowie
I łzy mi ciekną z radości.