Z czemś ty się u mogiły odezwał, w te pędy
I ja również powtórzę. Skrzywdziłabym ciebie,
Nie myśląc oddać żony... To słońce na niebie
Gdyby on jeszcze widział, wróciłby ją tobie,
A ciebie jej, albowiem i ci, co są w grobie
I ci, co są przy życiu, biorą za swe kroki
Zapłatę. Duch umarłych tu nie żyw, w głęboki,
Wieczysty jednak przestwór uszedłszy, posiada
Świadomość swego bytu wieczystego. Rada
Zamilczę o tem wszystkiem, o co błagaliście
I brata nierozumnych życzeń oczywiście
Popierać już nie będę. Choćby się zdawało
Inaczej, ja mu dobra wyrządzam niemało,
Ponieważ z drogi grzechu ku cnocie go wiodę.
Więc radźcie sobie sami, jak złamać przeszkodę.
Ja z drogi ustępuję, zamilknę. Od bogów
Zacznijcie, by Kipryda do ojczystych progów
Powrócić zezwoliła i ażeby Hera
Wytrwała w swych zamiarach, stanowcza i szczera,
Uratowania ciebie i męża. Ty zasię,
Umarły mój rodzicu, pomnij: W żadnym czasie
Nikt ciebie tu nie nazwie na sposób potwarczy
Bezbożnym, zamiast zbożnym, pokąd sił mi starczy.
(Znika).
Nie będzie ten szczęśliwy, kto cnotę bezcześci —
Nadzieja ocalenia li w cnocie się mieści.
Co wieszczki tej dotyczy, mój Menelaosie,
Jesteśmy już bezpieczni. Teraz ty przy głosie,
Obmyślij wspólnie środek, co nas zbawić może.