W otoczeniu świty wraca z polowania
Witaj, pomniku ojca! Złożyłem cię w grobie
U wejścia, bym, Proteju, mógł ci w każdej dobie
Hołd złożyć, czy w dom wchodząc, czy rzucając progi,
Ja, Theoklimen, syn twój, rodzicielu drogi!
Hej, służbo! Zaprowadzić mi te wyżłów sfory
I sieci te myśliwskie zanieście w komory
Pańskiego mego dworca... (Służba wychodzi).
Częstom miał wyrzuty.
Że różnych niegodziwców los nie spotkał luty,
Żem śmiercią ich nie skarał, a dziś przyszła do mnie
Wiadomość, że Grek jakiś, zmyliwszy przytomnie
Uwagę wartowników, przybył w nasze kraje,
Zapewne na prześpiegi lub, jak mi się zdaje,
Ażeby mi Helenę uprowadzić skrycie.
Jeżeli go pochwycę, wraz mi odda życie.
Ha! widzę, że już sprawa całkiem załatwiona.
Siedzenie przy grobowcu jest puste, a ona,
Ta córka Tyndarowa, snać już odpłynęła
Z mych dzierżaw... Hejże! służbo! Do dzieła! do dzieła!
Otwórzcie mi te wrota! Odwiążcie mi konie
Od żłobów i wytoczcie mi wozy! Pogonię,
Popędzę, ile tylko jeszcze siły we mnie!
Niewiasta, której ręki pożądam, tajemnie
Nie ujdzie mi z tej ziemi!... Lecz stójcie! Me łowy
Zbyteczne: jeszcze z mojej pieleszy domowej
Nie uszła...
Powiedz, czemu na żałobne szaty